środa, 26 marca 2014

Za górami, za lasami, czyli - wakacje w... Cymru!


  Anglia i Szkocja - zaliczone. W końcu nadszedł więc czas na Walię (po walijsku: Cymru). Na początek obraliśmy kurs na Llandudno. To,  oddalone o zaledwie godzinę drogi od angielskiego Chester miasto, jest jednym z najbardziej popularnych walijskich kurortów, położonych na północy regionu. Wybierając trasę A55, momentami jedziemy wzdłuż wybrzeża, podziwiając zatokę po prawej, a wzgórza po lewej stronie. Gdzieniegdzie wyłaniają się także malownicze zamki, co jeszcze dodaje jeszcze większego uroku temu miejscu.
  Samo Llandudno to całkiem ładna miejscowość, gdzie w wakacyjny klimat wprowadza nas nie tylko pobliska piaszczysta plaża, ale także... palmy. Niestety, pogoda wydaje się być jeszcze bardziej kapryśna niż w Anglii. W ciągu 10 minut doświadczyliśmy zarówno słońca, jak i deszczu, który płynnie przeszedł w gradobicie! Spacer po molo też został zakłócony przez opady i silne podmuchy wiatru. 


Malowniczych krajobrazów w Walii nie brakuje

Piaszczysta plaża to nieczęsty widok na Wyspach Brytyjskich

Druga część plaży w Llandudno

Na molo w Llandudno

  Jeszcze silniejsze podmuchy towarzyszyły nam w Holyhead, mieście, które znajduje się na końcu A55, na wyspie Holy Island. Samo miasto wyglądało na wymarłe, jednak największą atrakcją tego miejsca były klify, przy których można było zobaczyć niezwykle malowniczo położoną latarnię morską. Wiatr był tak silny, że podrywał do góry kropelki wody morskiej, sprawiając wrażenie, jakby deszcz padał z dołu do góry! Z tego miejsca widać także wzgórza Dublina, a potwierdzeniem tego, że "zielona wyspa" jest już tuż, tuż, był sms od operatora sieci komórkowej, witający nas w... Irlandii!


Piękny widok - latarnia morska w Holyhead

Irlandia na horyzoncie - zdjęcie z samochodu

  W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o dwa miejsca w Walii. Pierwsze - zamek w Conwy. Przepięknie położona, masywna budowla z XIIIw. wyglądała jak z bajki! 



Zamek Conwy w pełnej okazałości


Piękne położenie budowli

Na tle monumentalnych wież

  A drugie miejsce... Szczerze powiedziawszy, wpadliśmy tam tylko po to, by zrobić zdjęcie jego nazwie. Dziwne? Nie, kiedy ją poznacie - to składające się z 58 liter słowo Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch!! W skrócie - najczęściej figuruje jako Llanfair P. G. i zawiera w sobie opis miejsca, w jakim się znajdujemy, a mianowicie - "Kościół Świętej Marii w dziupli białej leszczyny przy wartkim wirze wodnym Świętego Tysilio z Czerwonej Jaskini". 



Zdjęcie mówi samo za siebie :)
Ośnieżone szczyty na horyzoncie

  Podczas walijskiej wyprawy po raz kolejny przekonaliśmy się na własne oczy, jak różnorodna jest Wielka Brytania. Niejednolita nie tylko pod względem etnicznym, kulturowym, ale także językowym (wszystkie nazwy miejscowości oraz napisy na znakach drogowych występują nie tylko w j. angielskim, ale także w walijskim - kompletnie niezrozumiałym dla osób po raz pierwszy się z nim stykającym). Wszystkie części Zjednoczonego Królestwa posiadają jednak pewną cechę wspólną - niezwykle zmienną pogodę, która potrafi całkowicie zmienić się w ciągu dosłownie kilkunastu minut :)



Jak widać - język walijski nadal w użyciu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz