niedziela, 22 grudnia 2013

Birmigham - nadal miastem Brytyjczyków?


  Mieszkając na południu zwiedziliśmy rejon Sussex, Hampshire, okolice Londynu. Przeprowadziwszy się do Yorkshire, całkiem dobrze poznaliśmy to hrabstwo (North, West, South, East Riding of Yorkshire) a także Manchester, Liverpool i okolice (o czym można przeczytać w poprzednich postach na blogu). Wybraliśmy się też na wycieczkę do Szkocji. Jednak środkowa Anglia wciąż pozostawała dla nas nieodkryta. Do grudnia 2013. Wtedy też, korzystając z dni wolnych, tuż po pracy wskoczyliśmy do auta i wyruszyliśmy na południe, do Birmingham (West Midlands).
  Chociaż wybór celu podróży stał się tematem żartów wśród naszych angielskich znajomych (jak tylko dowiedzieli się o naszej wyprawie zadawali tylko jedno pytanie: "po co tam jedziecie?", zaznaczając przy tym, że z własnej woli nie ma po co tam się zapuszczać), nie zrezygnowaliśmy z naszych planów. Dostaliśmy się tam jadąc M1 na południe i tuż przed samym Birmingham pokonując niezwykle zakręcone Spaghetti Junction - plątaninę dróg i zjazdów.
  Hotel, w jakim zamierzaliśmy spędzić noc, znajdował się w odległości nie większej niż 10 minut spacerem od centrum. Jednakże okolica nie zachwycała. Na parkingu, na którym zostawiliśmy samochód napotkaliśmy klika kartek informujących, aby bezwzględnie wyjąć z auta wszelkie cenne przedmioty. O tym samym przypomniał nam jeden z "ochroniarzy" patrolujących to miejsce. Gdy jednak w porannej gazecie przeczytałam o rozbiciu "gangu" 13-latków, terroryzujących miasto, zrozumiałam zasadność żartów znajomych. Fakt faktem, duże skupiska ludzi to duża przestępczość. Jednakże miasto samo w sobie wywarło na nas dużo pozytywnych wrażeń.
  Pierwsze skojarzenie z Birmingham to Bullring - ogromne centrum shoppingowe, niezwykle ciekawe architektonicznie. Wspaniale prezentuje się nocą, podświetlone przez niebieskie lampy. 


Bullring (po lewej) w dzień...

...i nocą

Przed Bullring, Birmingham
                            
We wnętrzu galerii

Z byczkiem, maskotką Bullring
  Birmigham znane jest także z tego, że jest miastem wielokulturowym. Jedynie niecałe 60% populacji to ludzie biali. Jedną z wielu mniejszości stanowią Azjaci, tak więc znajduje się tu wielka Chińska Dzielnica (China Town). Również to miejsce świetnie wygląda po zmroku, gdy ulice rozświetlają kolorowe neony.


Kasyno w Chińskiej Dzielnicy Birmingham

  Kolejna atrakcja, związana tym razem z okresem przedświątecznym, to Jarmark Świąteczny, stylizowany na te popularne w Niemczech (German Christmas Market) i sprzedający podobne produkty (grzańce, kiełbaski, słodkie orzechy oraz różne ozdoby bożonarodzeniowe).


Przed siedzibą Rady Miasta, w tle Jarmark Świąteczny

Świąteczna karuzela na jarmarku

Dekoracje w centrum miasta

  Jako że do Birmingham dotarliśmy późną porą, większe zwiedzanie odłożyliśmy na następny dzień. 
Zaczęliśmy zatem tam, gdzie skończyliśmy dnia poprzedniego - od siedziby Rady Miasta, niejako symbolu miasta, otoczonego przez dziesiątki jarmarcznych budek.


Po prawej - fragment Rady Miasta, w tle, za fontanną - Ratusz

Fasada Ratusza, Birmingham

Tuż obok znajduje się Ratusz, a wszystko to przy placu zwanym Victoria Square. Jednak naszym celem numer jeden był system kanałów. Szukając informacji o mieście, dowiedzieliśmy się, że jego łączna długość przewyższa długość kanałów w Wenecji. Kierowaliśmy się zatem na Gas Street, po drodze mijając inne ciekawe miejsca. Jednym z nich była Miejska Biblioteka w Birmingham (Library of Birmingham). Brzmi nudno? Nic bardziej mylnego.


Przed budynkiem Library of Birmingham

W centrum, po lewej hotel Hyatt, po prawej fragment biblioteki

To nowy budynek, oddany do użytku w 2013r., niezwykle oryginalny pod względem architektury i pełen udogodnień dla czytelników i... zwiedzających. Tak, bowiem na wyższych piętrach znajdują się dwa tarasy widokowe (zabudowany i otwarty), z których rozciągają się widoki na panoramę miasta, a to wszystko za darmo, bez jakichkolwiek opłat za wstęp.


Sala Szekspira w Library of Birmingham

Sklepienie sali Szekspira

Widok z niższego tarasu biblioteki

Widok z górnego tarasu, charakterystyczne dla Anglii ceglane budynki

Widok z górnego tarasu biblioteki

Nowoczesne wnętrze Library of Birmingham

Wnętrze biblioteki
A w sąsiedztwie biblioteki - trzej najważniejsi obywatele tego miasta - Boulton, Murdoch, Watt

  Opuściwszy bibliotekę, skoncentrowaliśmy się na dotarciu na Gas St. Kanał doprowadził nas do Gas Street Basin, gdzie znaleźliśmy dziesiątki zacumowanych barek. W tym miejscu można także złapać tramwaj wodny, podróż którym kosztuje kilka funtów (w zależności, ile przystanków zdecydujemy się przepłynąć).


System kanałów w Birmingham

Spacer nad kanałami


Kanały w Birmigham

Wąziutkie kanały, mężczyzna ciągnie barkę

The Malt House, pub w Birmingham

  Po małym obiadku, kontynuowaliśmy spacer, którego następnym celem była Dzielnica Jubilerów (Jewellery Quarter). Po drodze trafiliśmy do Muzeum Długopisów (wstęp za darmo), jednak miałam wrażenie, że byliśmy tam pierwszymi zwiedzającymi od wieków. Zresztą wystawa też była - nie owijając w bawełnę - wiekowa i chyba dawno ani nie modernizowana, ani nawet nie odkurzana. Dlatego uciekliśmy stamtąd równie szybko, jak się pojawiliśmy.


W Muzeum Długopisów

Unikatowe eksponaty z Muzeum Długopisów

  Gdy wreszcie dotarliśmy do Dzielnicy Jubilerów, przeżyłam małe rozczarowanie. Jako że wyobrażałam sobie to miejsce w stylu florenckiego Ponte Vecchio, z biżuterią przypominającą małe dzieła sztuki, wszystkie sklepy były do siebie bliźniaczo podobne, oferując piękne, aczkolwiek nieco sztampowe świecidełka.


W dzielnicy Jubilerów

Jewellery Quarter

Sklepiki w Dzielnicy Jubilerów

Co więcej, rzadko który okaz miał cenę niższą niż trzycyfrowa, a i tak przeważały te z trzema lub czterema zerami na końcu. Nastawiona na odwiedzenie sklepików "dla turystów", opuściłam Jewellery Quarter niepocieszona. Do Bullring, a więc w okolice hotelu, wróciliśmy pociągiem. Podróż zajęła ok. 10 min i kosztowała mniej niż 2 funty za osobę, co okazało się bardzo wygodne, ponieważ akurat wybiła "korkowa godzina". 
  Tuż po dotarciu do Bullring, wypiciu małej kawy, wsiedliśmy z powrotem w nasze autko i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Dzięki tej wycieczce nie tylko poznałam bliżej środkową Anglię. Również na własne oczy zobaczyłam drugie największe miasto Wielkiej Brytanii, w którym, jak głoszą statystyki, białe dzieci stanowią mniejszość w szkołach, zdominowanych przez rówieśników z Azji i Afryki.


środa, 18 grudnia 2013

Jak relaks to w Yorkshire! Zielone Wetherby, Helmsley i Harrogate


  W dzisiejszej odsłonie, kilka miejsc na szybkie wycieczki na dzień wolny lub po pracy. Pierwsze z nich to Wetherby - miasteczko leżące ok. 30 km na zachód od Yorku. Wybraliśmy się tam pewnego słonecznego dnia, aby beztrosko poodpoczywać nad rzeką Wharfe. Wzdłuż niej rozciągają się przepiękne tereny zielone, gdzie zawsze można znaleźć sobie jakąś wolną ławeczkę i - przy sprzyjającej pogodzie - złapać trochę słońca.


W Wetherby, nad rzeką Wharfe

Przyjemny relaks nad rzeką w Wetherby

Co więcej, niedaleko malowniczego mostu, który stanowi wjazd do centrum, leży obszerny parking, gdzie można zostawić auto. Warto zauważyć, że samo Wetherby leży tuż przy trasie A1(M), łączącej stolicę Anglii ze stolicą Szkocji, (praktycznie w połowie drogi, stąd ok. 200 mil i do Londynu, i do Edynburga) co sprawia, że jest częstym punktem odniesienia na wielu mapach i znakach drogowych, przez co łatwo tam trafić. A naprawdę warto - szczególnie w ciepłe, pogodne dni!


Wetherby - świetny pomysł na spacer w słoneczny dzień

  Kolejną propozycją na krótki wypad za miasto jest - położone tym razem na północ od Yorku (ok.40 km) - Helmsley. Miasteczko znajduje się na terenie Parku Narodowego - North York Moors National Park. Jadąc z Yorku, do Helmsley można dostać się dwiema drogami. W pierwszym przypadku należy zjechać z drogi A19 na drogę lokalną. Ma ona jednak jeden minus - jest to droga oznaczona literą B, zatem należy ona do dróg trzeciej kategorii (po M i A). Jest wąska, kręta, bez oznaczeń poziomych - jazda tym "skrótem" trwa de facto dłużej niż przez Thirsk (czyli jadąc cały czas A19). Z kolei jazda przez Thirsk ma także swoje atrakcje - prowadzi przez tzw. Sutton Bank, gdzie nachylenie terenu wynosi 25% co może okazać się nie do pokonania w zimie (przy trudnych warunkach pogodowych droga ta bywa zamknięta). Jednakże gdy cel już zostanie osiągnięty i dotrzemy do Helmsley, na środku ryneczku znajdziemy parking, gdzie zostawimy samochód.



W centralnym punkcie Helmsley

Gdy się rozejrzymy, zauważymy, że wokół tego centralnego punktu miasteczka rozciąga się ciekawa i niezwykle spójna zabudowa.


Jednolita zabudowa miasteczka (Helmsley)

Niskie kamieniczki Helmsley

Nawet nowsze budyneczki pasują do tej niemal bajkowej architektury i nie odstają od niej stylem. Jest tam wiele sklepików i kawiarenek, jednak trzeba uważać na godziny otwarcia, bowiem wiele z nich po godzinach lunchu otwiera się ponownie dopiero wieczorem. Kamieniczki nabierają szczególnego uroku w sezonie Bożego Narodzenia, gdy udekorowane są świątecznymi lampkami. Tuż za rynkiem znajduje się zabytkowy kościół, a wkoło niego średniowieczne nagrobki, co tworzy mroczną i tajemniczą atmosferę w okolicy  tego miejsca.


Kościół pw. Wszystkich Świętych (All Saints Helmsley Parish)

Wiekowe nagrobki wokół kościoła

 Wybierając się do Helmsley warto mieć na uwadze, że - mimo że to tylko 40 km od Yorku - to jednak miasto położone jest na północ i nieco wyżej nad poziomem morza, co może skutkować trochę niższą temperaturą.
Zbliżając się ku końcowi, zapraszam jeszcze do Harrogate. To już większe miasto. Podczas gdy pierwsze z wyżej wymienionych nich liczy nieco ponad 10 000 mieszkańców, drugie 1 500, to Harrogate ma już ich ponad 150 000. Tak, jak Wetherby, Harrogate leży na zachód od Yorku, w odległości ok. 40 km. Jest to miasto zdrojowe, a także duży ośrodek handlowy oraz rekreacyjny, z wieloma parkami i ogrodami.


Ładne centrum z ciekawą zabudową, Harrogate

Kolorowe klomby i zadbane trawniki dodają miastu uroku

W centrum Harrogate

Nawet sieciowy pub Wetherspoon (Winter Gardens) wygląda oryginalnie...

...i przyjemnie tam wpaść na małą przekąskę :)

  Malownicze centrum, galeria z wieloma butikami i kawiarniami. I Betty's - znana w Yorku kawiarnia, przed którą ustawiają się kilkunastometrowe kolejki do wejścia, a w Harrogate można dostać się tam bez większego problemu. I posmakować słynnych specjałów w eleganckiej atmosferze tego miejsca.


Na herbatce i słodkościach w Betty's

  Wszystkie te trzy lokalizacje to doskonały pomysł na relaks bez konieczności długiej jazdy samochodem. To wycieczki, na których można wspaniale odpocząć, tym razem nie narzucając sobie szybkiego tempa, jakie często towarzyszy oglądaniu niezliczonych zabytków. Co więcej, ostatnie z wspomnianych miejsc dysponuje także stacją kolejową, znajdującą się w samym centrum miasta. O ich atrakcyjności stanowi także bliskość przyrody oraz widoki przyjemne dla oka. Daleko też im od wielkomiejskiego zgiełku i gorączki.



niedziela, 8 grudnia 2013

Londyn - shoppingowy raj


  Londynu, miasta tak bogatego kulturowo, ogromnego i przeludnionego, nie da się opisać w zaledwie jednym poście. Dlatego tym razem zapraszam na kontynuację wycieczki po stolicy Zjednoczonego Królestwa. Poprzednim razem opisana została większość flagowych zabytków miasta, dziś trochę z innej strony. Londyn pomimo dziesiątków zabytków naprawdę wielkiego kalibru, jest także Mekką dla miłośników mody i najnowocześniejszych technologii. Mimo że Anglicy nie należą do najlepiej ubranych mieszkańców Europy, mają - szczególnie w Londynie właśnie - dostęp do największych marek i produktów od najlepszych projektantów na świecie.
  Zacznijmy zatem od Oxford Street, która jest synonimem udanego shoppingu.


Zakorkowana Oxford Street

  Jest ona zlokalizowana w samym sercu miasta, a dostać się tam można nie tylko czerwonym piętrowym autobusem (uwaga, korki!), ale także metrem, bo przy Oxford St. znajdują się aż cztery stacje - kierując się z zachodu na wschód są to Marble Arch, Bond Street, Oxford Circus oraz Tottenham Court Rd. Idąc ulicą trzeba dosłownie przeciskać się przez wszechobecny tłum ludzi, natomiast sklepy i butiki umiejscowione są dosłownie jeden koło drugiego. 


Na Oxford St.; w tle po lewej - Selfrigdes

Na szczególną uwagę zasługuje dom handlowy Selfridges, piękny budynek z zewnątrz, a jeszcze ciekawszy w środku. Jest to niezwykle luksusowa galeria, w której mając kilkaset lub kilka tysięcy zbędnych funtów można zaopatrzyć się w prawdziwe cuda - dosłownie każdego rodzaju!


Fasada Selfridges

  Jedną z odnóg Oxford Street jest inna, równie ciekawa uliczka - New Bond Street. To kwintesencja luksusu. Cartier, Rolex, Louis Vuitton, Tiffany, Dolce & Gabbana - długo można by wymieniać nazwy sklepów, mających swoje siedziby właśnie tam. U drzwi każdego sklepu stoi zwykle elegancki i postawny ochroniarz, a butiki świecą pustkami, jako że większość turystów uprawia tu "window shopping" :)


Wystawa Louis Vuitton na New Bond Street

Window shopping u LV :)

Biżuteria na New Bond St.

Fantazyjne drobiazgi od Cartiera
  
New Bond i flagi z nazwami sklepów - Rolex, Dolce & Gabbana i in.

  No i czas wreszcie na zakupowy symbol Londynu - najstarszą galerię - Harrods. Znajduje się ona w innym miejscu niż w/w, mianowicie na Brompton Rd., a poruszając się metrem należy wysiąść na stacji Knightsbridge. Jest to największy w Europie dom towarowy, w którym można kupić dosłownie wszystko - ale tylko z najwyższej półki - galanterię skórzaną, perfumy, szkło, elektronikę, odzież, a także artykuły spożywcze i zabawki. To trochę jak shoppingowe muzeum, bo niektóre produkty, a szczególnie biżuteria, są małymi dziełami sztuki, a ich cena jest porównywalna do arcydzieł wielkich mistrzów lub niezłych nieruchomości. W każdym razie, nawet jeśli nie wybieramy się tam na zakupy, warto zajrzeć do Harrodsa, bowiem naprawdę jest co oglądać. Dodam jeszcze, że samo wnętrze galerii utrzymane jest w egipskim stylu, przepiękne rzeźby zdobią korytarze, a na uwagę zasługują nawet windy!


Owoce morza w Harrods

Dział z zabawkami w Harrods

Dział spożywczy w Harrods, warto zwrócić uwagę na zdobienia wnętrz

Świąteczne dekoracje w Harrods (zdjęcie z września 2012)

No i męskie zabawki w Harrods

  Gdy potrzeby materialne zostaną już zaspokojone, a zostało nam jeszcze trochę sił, absolutnym punktem obowiązkowym każdej wycieczki do Londynu jest The British Museum (Great Russel Street, niedaleko Oxford Street). 


Przed wejściem do The British Museum

Nowoczesne wnętrze muzeum


Jest to jedno z ważniejszych muzeów na świecie, znane z niesamowitych eksponatów historii starożytnej z całego świata, pośród których na szczególną uwagę zasługują artefakty ze starożytnego Egiptu (m.in. kamień z Rosetty, mumie). Możemy podziwiać tam także dzieła Orientu, a nawet słynne rzeźby z Wysp Wielkanocnych. Muzeum podzielone jest na działy (np. Egipt, Mezopotamia, Chiny), dzięki czemu można łatwo dotrzeć tam, gdzie znajdują się eksponaty najbardziej dla nas interesujące. Co szokuje, to fakt, że wstęp do tego muzeum jest... bezpłatny! Ogrom wystaw sprawia, że spokojnie można poświęcić cały dzień na zwiedzanie tego miejsca i - gwarantuję - nie wyjdzie się stamtąd znudzonym!


Słynny kamień z Rosetty, The British Museum

Oryginalna sztuka starożytna

Mumie egipskie

W Muzeum Brytyjskim znajdują się różnorodne mumie z Egiptu

Posągi Buddy

  Na zakończenie jeszcze pokrótce dwa miejsca - pierwsze - Picadilly Circus - plac w centrum, który znany jest głównie z tego, że znajdują się tam ogromne reklamy świetlne (szczególnie warte zobaczenia wieczorem lub nocą).

Reklamy na Picadilly Circus

Picadilly Circus, jeden z nowoczesnych symboli Londynu

Picadilly Circus, Londyn


  Drugie to Chińska Dzielnica - China Town, przyozdobiona dziesiątkami świecących lampionów, również warto przespacerować się tamtędy po zmierzchu.


Londyńskie China Town

Barwna Chińska Dzielnica w Londynie

  Londyn to miasto z atrakcjami dla każdego - fanów zakupów, miłośników historii, a także amatorów nocnego życia. Tu nie da się nudzić, a dwudniowy pobyt (taki jak nasz) to zdecydowanie za krótko, by w pełni nacieszyć się urokami miasta!