sobota, 13 lipca 2013

Filey: spotkanie twarzą w "twarz" z... :)



  Pochmurny dzień nie zachęcał do plażowania, jednak zmęczeni codziennością postanowiliśmy wyskoczyć z Yorku na cały dzień. Wybór padł na Filey (ok. 35 mil od Yorku, między Scarborough a Bridlington) - trochę przypadkowo, a trochę dlatego, że na mapie właśnie na wysokości tego miasteczka rozciągał się najszerszy żółty pas - oznaczający piaszczystą plażę. 
  Zostawiwszy auto na parkingu, wybraliśmy się nad wodę. Pierwsze zaskoczenie - tuż przy plaży niewielki basen, dostępny dla każdego. Największe powodzenie miał oczywiście wśród dzieciaków, które, mimo szarugi i wiatru pluskały się w nim z radością. Nie ma się co dziwić - to Wielka Brytania - kraj, w którym nawet po śniegu chodzi się w japonkach i krótkim rękawie.

Przy basenie w Filey


  Skusiliśmy się na lody w budce przy plaży. Co ciekawe, była w niej wywieszona tabela przypływów i odpływów (później okaże się, dlaczego to takie ważne). Przespacerowaliśmy się po deptaku i na horyzoncie zauważyliśmy klify i cypel wdzierający się w głąb morza. Postanowiliśmy tam dotrzeć.

Formy skalne w Filey

  Zaparkowaliśmy na samym klifie. Był on dość wysoki, pokryty trawą i kolorowymi kwiatami. Gdy doszliśmy do jego krawędzi zdecydowaliśmy się zejść na dół na wspomniany cypel, zwany Filey Brigg. I tu właśnie okazało się, jak ważna jest ta tabela wisząca m.in. w lodziarni. Na cypel można wejść tylko do 2 godzin przez spodziewanym przypływem - w przeciwnym razie droga na ląd może zostać odcięta!


Kolorowe kwiaty na klifie

Na klifie w Filey


Chwila relaksu
Poza nami tylko horyzont...

  Filey Brigg jest kamieniste, dość śliskie i porośnięte wodorostami oraz pokryte niewielkimi muszelkami, dosłownie przyssanymi do kamieni. 

Śliska powierzchnia na Filey Brigg


Muszelki, jakie pokrywają Filey Brigg

  Droga na sam koniec zajęła nam kilkanaście minut, także dlatego, że byliśmy zajęci robieniem licznym zdjęć. I to właśnie podczas robienia jednego z nich, Robert zauważył... fokę! 


Foka na Filey Brigg

  Zwierzę płynęło prosto do brzegu, było dosłownie kilka metrów od nas! Wygramoliło się na ląd, ok. 50 cm od naszych stóp. Za nim ujrzeliśmy kolejne trzy foki, układające się na skałach, prawdopodobnie na popołudniowy wypoczynek. Radości było co niemiara, nie wspominając nawet o ilości zdjęć, które zrobiliśmy.

Foka na wyciągnięcie ręki


Twarzą w twarz z foką na Filey Brigg

  W drodze powrotnej, tuż u stóp klifu znaleźliśmy ławeczkę, do której była przytwierdzona mała skrzynka. W skrzynce znajdował się zeszyt, do którego turyści wpisują swoje wrażenia z Filey Brigg. Oczywiście nie mogło w nim zabraknąć naszych!

Ławeczka z księgą gości

  Samo Filey to miasteczko, jakich na całym świecie są tysiące. Jednak spotkanie z fokami na wolności było niesamowitym doświadczeniem i zawsze miło wspominamy tą wycieczkę.


W drodze powrotnej, w tle Filey Brigg

1 komentarz:

  1. Filey, a w szczegolnosci Brigg jest jednym z moich ulubionych miejsc, gdzie lubie odpoczywac . Bardzo lubie to miejsce i wszystkim polecam .

    OdpowiedzUsuń