Największe miasto Szkocji - lecz nie jej stolica. Nowoczesne oblicze północnej części Wielkiej Brytanii. Europejska Stolica Kultury 1999. Glasgow. Pierwsze nasze zetknięcie ze szkocką kulturą, klimatem, krajobrazem.
Wyprawa do
Glasgow była początkowym etapem naszej szkockiej wycieczki, jaką zorganizowaliśmy sobie na drugą rocznicę ślubu. Pierwsze wrażenie - chłód, wiatr i faktyczne odczucie, że jesteśmy na północy! Przeprawiwszy się mostem Tradeston Bridge na drugi brzeg rzeki Clyde, nad którą położone jest miasto, znaleźliśmy się w biznesowym centrum, rozciągającym się w okolicach ulic Wellington Street, Hope Street, Jamaica Street.
 |
Na moście Tradeston Bridge
|
 |
Nad rzeką Clyde, w tle biurowce |
Przepiękne, szklane budynki, odbijające się nawzajem w swoich szybach, biznesmeni przechadzający się w eleganckich garniturach...
 |
Finansowe cenrum Glasgow |
 |
Nowoczesne biurowce w Glasgow |
Tuż obok - Buchanan Street - shoppingowy deptak z wielką ilością sklepów i architektonicznie interesujących galerii. A wśród nich - dziecięcy raj - Hamleys - w którym można kupić tysiące różnorodnych zabawek, m.in. naturalnej wielkości żyrafę za jedyne... 3500 funtów!
 |
Na Buchanan St. |
 |
Galeria handlowa na Buchanan Street
|
 |
Ciekawe fasady na Buchanan St.
|
 |
W Hamleys - całe (pluszowe) ZOO do kupienia |
Na wschód od Buchanan Street - słynny plac St. George Square - niestety, podczas naszej wizyty w remoncie, ogrodzony barierkami.
 |
St. George Square |
Pierwszy dzień minął nam na poznawaniu miasta, wieczorem natomiast postanowiliśmy się wybrać do pubu, by spróbować lokalnych specjałów. I tu... rozczarowanie - mała ilość pubów, a te, które znaleźliśmy, niespecjalnie zachęcały do wejścia. Ostatecznie wylądowaliśmy w popularnym pubie Wetherspoon. Zachwyciło nas jednak jego wnętrze, które bardziej przypominało operę, niż słynny sieciowy bar.
Drugi dzień zaczęliśmy od śniadanka. Dawno zaznajomieni z jego angielską wersją, postanowiliśmy tym razem skosztować szkockiej. W składzie - pozornie niewielkie zaskoczenie - jajko sadzone, boczek, fasola, black pudding (coś w stylu kaszanki), chleb ziemniaczany i kiełbaska - Ramsay of Carluke Lorne. Kelnerka przyniosła nam talerze - a tu zdziwienie. Wszystko jest, ale gdzie ta kiełbaska? Otóż Ramsay of Carluke Lorne to coś w rodzaju kiełbasy w bloku, krojonej na plastry, obsmażonej w panierce i na pierwszy rzut oka wyglądającej jak tost:)
 |
Szkockie menu śniadaniowe w Wetherspoon |
Pełni sił po tak pożywnym posiłku (porcja dorosła min. 812 kcal, porcja dziecięca - min. 603 kcal), kontynuowaliśmy zwiedzanie, połączone z kupowaniem pamiątek. Szczególną ciekawość wzbudziły we mnie Scottish Heatergems - biżuteria wykonana ze zdrewniałych pędów wrzosu, wysuszonych, farbowanych, następnie sprasowanych, uformowanych w dowolny kształt i polakierowanych. "Wrzosowe kamienie" wyglądają jak autentyczne kamienie szlachetne, są pięknie oprawione w srebro i można kupić je w postaci kolczyków, wisiorów, bransolet...
 |
Heathergems - prawie jak kamienie :)
|
Później zajrzeliśmy także na zachodnią część miasta, w pobliże mostu zwanego The Clyde Arc (który łączy brzegi rzeki po ukosie), gdzie znajdują się centra naukowe, wystawiennicze i konferencyjne, których budynki stały się symbolami miasta.
 |
Na The Clyde Arc
|
 |
Scottish Exhibition and Conference Centre (Szkockie Centrum Wystawienniczo-Konferencyjne) |
 |
Crowne Plaza hotel, z widokami na Clyde |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz