środa, 31 lipca 2013

Przez wrzosowiska, nad morze - tropem "księcia złodziei"

  Co nas przyciągnęło w to miejsce? Przede wszystkim intrygująca nazwa. Zatoka Robin Hooda (ang. Robin Hood's Bay, North Yorkshire) przywodzi na myśl legendarną postać angielskiej literatury i tradycyjnych podań. Pierwszy raz wybraliśmy się tam zimą. Wyruszyliśmy w godzinach popołudniowych, dlatego, gdy dotarliśmy na miejsce zastała nas noc... Jednak już wtedy miejsce zrobiło na nas wrażenie. Drugim razem wybraliśmy się tam w maju, trafiając na bardzo ładną aurę i... tłumy ludzi.


Nad Zatoką Robin Hooda

  Ale od początku...
Do Zatoki prowadzi droga przez North Yorkshire Moors - rozległe wrzosowiska na północy hrabstwa Yorkshire, będące częścią parku narodowego (North Yorkshire Moors National Park). To niezwykłe miejsce: ogromne połacie ziemi, pokryte niskopienną roślinnością z dwupasmową drogą pośrodku, a do tego bardzo górzyście ukształtowany teren. No i gdzie nie spojrzeć - pustka aż po horyzont... I tylko jedna myśl w głowie - co byśmy zrobili, gdyby właśnie tam zepsuł się nam samochód... ;)


Droga przez bezkresne wrzosowiska

Yorkshire Moors

  Jadąc tą drogą w pewnym momencie można dostrzec ogromny krater - Hole of Horcum. Tuż obok znajduje się mały parking, z którego można podziwiać ten niezwykle ciekawy geologiczny twór. 


Hole of Horcum

  Gdy już przedrzemy się przez wrzosowiska, góry i doliny, wjeżdżając do zatoki przywita nas przepiękny widok błękitnego morza (oczywiście jeśli uda się tam dojechać za dnia :P). 


Wjazd do Zatoki Robin Hooda - widać morze!

  Jest to nieduża miejscowość, jednak jej malowniczość przyciąga wielu turystów, zwłaszcza w słoneczne dni.


Na głównej uliczce w Zatoce

I zawsze jest szansa złapać rybkę :)

  W przeszłości było to miejsce znane z intensywnej działalności przemytniczej, dziś zdecydowanie pełni funkcję rekreacyjną. Etymologia nazwy jest nieznana, w każdym razie uważa się, że Robin Hood raczej nie miał z nim nic wspólnego.


Robert przed barem "Smugglers" (ang. "Przemytnicy")

 Jak na miejscowość letniskową przystało, także tu znajduje się wiele knajpek i domów oferujących zakwaterowanie. Na zboczu zatoki turyści chętnie grillują, a także przechadzają się po nadmorskim deptaku.


Malownicza Zatoka

Umocnione nadbrzeże - turystyczny deptak

  Również tutaj trzeba mieć na uwadze pływy morskie, gdyż ulica dosłownie kończy się w morzu. Warto więc pamiętać, by nie zostawić tam np. samochodu.
  Zatoka Robin Hooda to urokliwe miejsce na weekendowy wypad. Choć jest ona atrakcją samą w sobie, także wyżej wspomniana droga do niej może być interesującą częścią tej wycieczki.


sobota, 27 lipca 2013

Newcastle - miasto mostów i... słynnej herbatki

  Tak daleko na północy to nas jeszcze nie było! Około 450 km od Londynu, ponad 130 km od Yorku, niecałe 100 km od granicy ze Szkocją, na wysokości granicy duńsko-niemieckiej leży jedno z największych miast Wielkiej Brytanii - Newcastle upon Tyne (hrabstwo Tyne and Wear), miasto partnerskie Gdańska.

W centrum Newcastle - historia zderza się z nowoczesnością

  Na wycieczkę do Newcastle wybraliśmy się pewnego czerwcowego dnia. Już sam wjazd do miasta zrobił wrażenie. Podczas gdy w Wielkiej Brytanii dominuje niska zabudowa i ciężko znaleźć okazałe wieżowce i wielokondygnacyjne bloki mieszkalne (poza Londynem oczywiście), Newcastle zaskakuje właśnie taką architekturą. U progu miasta (które tworzy aglomerację z Gateshead, znajdującym się na drugim brzegu rzeki Tyne) stoi też unikalna współczesna rzeźba - Anioł Północy. Unikalnych jest tu zresztą wiele rzeczy - warto m.in. wspomnieć o dialekcie tzw. Geordie, typowym dla tego regionu (tak trudnym, że sprawia on problem także rodowitym Brytyjczykom, zamieszkującym inne części kraju).

Anioł Północy - nienajlepsza jakość, zdjęcie zrobione z samochodu

Piękne detale w architekturze Newcastle


  Gdy już dotarliśmy do centrum i zostawiliśmy samochód na parkingu, byliśmy mile zaskoczeni letnią temperaturą (wyższą niż w Yorku). Udaliśmy się zatem na spacer po mieście i odkryliśmy, że Newcastle posiada... metro! Tak, jest to jedno z trzech miast na Wyspach, posiadających ten środek transportu (pozostałe znajdują się - oczywiście - w Londynie oraz szkockim mieście Glasgow).


Przy stacji metra, w  tle stadion Newcastle United


  W sercu miasta znajduje się tętniący życiem deptak, na końcu którego stoi bardzo wysoki monument upamiętniający Charlesa Greya. Czy nazwisko nie wydaje się wam znajome? Tak, to sławetny Earl Grey (earl ang. tytuł szlachecki, lord, hrabia), od którego nazwiska powstała nazwa jednej z najsłynniejszych mieszanek herbat na świecie.


Słoneczny dzień w Newcastle, Charles Earl Grey na szczycie kolumny


W tle kolumna z Charlesem Earl Greyem 


  Jeśli chodzi o zabytkowe budowle, to ciekawym obiektem jest anglikańska katedra Św. Mikołaja (St. Nicholas Cathedral). Tuż obok niej znajduje się rzeźba przedstawiająca jedną z najbardziej sławnych postaci Wielkiej Brytanii - siedzącą na tronie królową Wiktorię.


Przed katedrą Św. Mikołaja

Królowa Wiktoria na tronie


  Jednak najciekawsze miejsce w mieście to według mnie bulwary nad rzeką Tyne. Przede wszystkim bardzo duże wrażenie robi pięć mostów położonych tuż obok siebie (największy to zielony Tyne Bridge). Mosty zaskakują rozwiązaniami architektonicznymi. Jeden z nich, The Swing Bridge, umocowany na kolumnie na środku rzeki, obraca się wokół swojej osi o 360 stopni, by przepuścić płynące rzeką statki. Inny, najnowszy Millenium Bridge, obraca się natomiast o 45 stopni, z tym że z pozycji pionowej do poziomu (dlatego też nazywany jest Mrugającym Okiem).


Millenium Bridge w pozycji wyjściowej (przechyla się on w prawą stronę o 45 stopni)

  W okresie letnim na bulwarach znajdują się palmy i sztuczna plaża, na której korzystając z leżaków można się wspaniale zrelaksować.


Jest plaża...

...i palmy!


Robert na Millenium Bridge, w tle pozostałe mosty, najwyższy łuk to Tyne Bridge


Cztery mosty, na samej górze Tyne Bridge, najniżej - The Swing Bridge


Centrum koncertowo-konferencyjne, The Sage nad rzeką Tyne w Gateshead


  Newcastle, jak niemalże każde większe miasto, posiada Chińską Dzielnicę (China Town), do której prowadzi charakterystyczny łuk, strzeżony przez kamienne lwy.


Łuk przed China Town


  Natomiast po przeciwnej stronie ulicy znajduje się stadion piłkarski drużyny Newcastle United. Wszystkie wspomniane miejsca mieszczą się w odległości możliwej do pokonania na piechotę.



Przed stadionem Newcastle United

  Newcastle upon Tyne to jedno z ośrodków miejskich naprawdę godnych odwiedzenia. W porównaniu do Manchesteru, Liverpoolu, czy Birmingham jest ono stosunkowo mało wypromowane, a szkoda, ponieważ to barwne i  pod wieloma względami niezwykle różnorodne miasto na mapie Wielkiej Brytanii. Każdy znajdzie tu coś dla siebie - jest co zwiedzać, gdzie odpocząć, a dla fanów shoppingu świetna wiadomość - w aglomeracji Newcastle i Gateshead znajduje się największe centrum handlowo-rozrywkowe na Wyspach (Metro Centre)!

sobota, 13 lipca 2013

Filey: spotkanie twarzą w "twarz" z... :)



  Pochmurny dzień nie zachęcał do plażowania, jednak zmęczeni codziennością postanowiliśmy wyskoczyć z Yorku na cały dzień. Wybór padł na Filey (ok. 35 mil od Yorku, między Scarborough a Bridlington) - trochę przypadkowo, a trochę dlatego, że na mapie właśnie na wysokości tego miasteczka rozciągał się najszerszy żółty pas - oznaczający piaszczystą plażę. 
  Zostawiwszy auto na parkingu, wybraliśmy się nad wodę. Pierwsze zaskoczenie - tuż przy plaży niewielki basen, dostępny dla każdego. Największe powodzenie miał oczywiście wśród dzieciaków, które, mimo szarugi i wiatru pluskały się w nim z radością. Nie ma się co dziwić - to Wielka Brytania - kraj, w którym nawet po śniegu chodzi się w japonkach i krótkim rękawie.

Przy basenie w Filey


  Skusiliśmy się na lody w budce przy plaży. Co ciekawe, była w niej wywieszona tabela przypływów i odpływów (później okaże się, dlaczego to takie ważne). Przespacerowaliśmy się po deptaku i na horyzoncie zauważyliśmy klify i cypel wdzierający się w głąb morza. Postanowiliśmy tam dotrzeć.

Formy skalne w Filey

  Zaparkowaliśmy na samym klifie. Był on dość wysoki, pokryty trawą i kolorowymi kwiatami. Gdy doszliśmy do jego krawędzi zdecydowaliśmy się zejść na dół na wspomniany cypel, zwany Filey Brigg. I tu właśnie okazało się, jak ważna jest ta tabela wisząca m.in. w lodziarni. Na cypel można wejść tylko do 2 godzin przez spodziewanym przypływem - w przeciwnym razie droga na ląd może zostać odcięta!


Kolorowe kwiaty na klifie

Na klifie w Filey


Chwila relaksu
Poza nami tylko horyzont...

  Filey Brigg jest kamieniste, dość śliskie i porośnięte wodorostami oraz pokryte niewielkimi muszelkami, dosłownie przyssanymi do kamieni. 

Śliska powierzchnia na Filey Brigg


Muszelki, jakie pokrywają Filey Brigg

  Droga na sam koniec zajęła nam kilkanaście minut, także dlatego, że byliśmy zajęci robieniem licznym zdjęć. I to właśnie podczas robienia jednego z nich, Robert zauważył... fokę! 


Foka na Filey Brigg

  Zwierzę płynęło prosto do brzegu, było dosłownie kilka metrów od nas! Wygramoliło się na ląd, ok. 50 cm od naszych stóp. Za nim ujrzeliśmy kolejne trzy foki, układające się na skałach, prawdopodobnie na popołudniowy wypoczynek. Radości było co niemiara, nie wspominając nawet o ilości zdjęć, które zrobiliśmy.

Foka na wyciągnięcie ręki


Twarzą w twarz z foką na Filey Brigg

  W drodze powrotnej, tuż u stóp klifu znaleźliśmy ławeczkę, do której była przytwierdzona mała skrzynka. W skrzynce znajdował się zeszyt, do którego turyści wpisują swoje wrażenia z Filey Brigg. Oczywiście nie mogło w nim zabraknąć naszych!

Ławeczka z księgą gości

  Samo Filey to miasteczko, jakich na całym świecie są tysiące. Jednak spotkanie z fokami na wolności było niesamowitym doświadczeniem i zawsze miło wspominamy tą wycieczkę.


W drodze powrotnej, w tle Filey Brigg

piątek, 5 lipca 2013

Flamborough czyli piknik... nad urwaną skałą




  Albion - jedna z dawnych nazw Anglii pochodzi od białych, wapiennych klifów, jakie ujrzeli przypływający do wybrzeży Wysp żeglarze. Nawiązuje ona przede wszystkim do słynnych klifów w okolicach Dover, na południu Wielkiej Brytanii. Jednak także w północnej części kraju można zobaczyć podobny typ wybrzeża. Jednym z przykładów jest Flamborough (East Riding of Yorkshire). Na to miejsce natknęliśmy się zupełnie przypadkowo, wracając z plażowania w Bridlington. Na szczęście!!! Flamborough, a dokładniej Flamborough Head zapiera dech i z czystym sumieniem muszę powiedzieć, że to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie do tej pory na Wyspach miałam okazję zobaczyć.



Malownicze klify we Flamborough

Skały przybierają fantazyjne formy


Samotne skały


Podziwiając widoki...

  Na szczycie klifów znajduje się, zbudowana w 1806 roku, latarnia morska. To ona uchroniła wiele statków przed roztrzaskaniem o - miejscami nawet 120-metrowe - klify. W okresie od roku 1770, do momentu jej powstania, rozbiło się ich tu 175 (jeden miesięcznie).


Latarnia morska
   Co ciekawe, w niektórych miejscach wybudowane są schodki, którymi można zejść aż do samej plaży i podziwiać klify u ich podstawy. Trzeba jednak uważać, gdyż klify tworzą małe "zatoczki" i gdy nadchodzi większa fala, droga do schodków może zostać odcięta.


Po schodkach na plażę


Na plaży

 Z kolei załamania w skałach szczególnie upodobały sobie ptaki. 


Ptaki na skałach Flamborough

Setki ptaków...

Odpoczynek na skale


Cisza, morze, przyroda... Idealnie relaksujące miejsce. Podziwiajcie widoki!


Na szczycie

Ja i Flamborough Head

Widok z góry na malowniczą zatoczkę